niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 18


          Norine przegryzła dolną wargę i wstała z kanapy. Pozostałe Harpie nie zwróciły na nią nawet uwagi. Wszystkie martwiły się o Caroline. Znały ją bardzo krótko, ale czuły, że należy do ich małej grupki i nie mogły tak spokojnie siedzieć wiedząc, że ona przeżywa tam tragedię. 
Klaus zadzwonił kilka godzin później po tym jak wyjechali bez słowa z Nowego Orleanu. Wytłumaczył im co się stało, aby się nie martwiły, a potem wrócił do Caroline. 
Norine choć miała trudny charakter i raczej nie wykazywała do blond wampirzycy dużego entuzjazmu, to jednak zmartwiła ją wiadomość o jej matce. To co zrobiono tej kobiecie było naprawdę okrutne. 
Niestety oprócz tego miała na głowie inne zmartwienie. Popełniła ogromny błąd śpiąc z Damonem. Oboje byli przybici i potrzebowali tego. Potrzebowali dotyku, czułości i kogoś komu można było się wygadać. Salvatore był przystojny, a noc z nim cudowna, ale Nori wiedziała, że między nimi nigdy nie będzie nic więcej. Damon kochał Elenę i zawsze będzie ją kochał, dlatego Norine nie powinna liczyć z jego strony na coś więcej, oprócz przygodnego seksu. A mimo to w jej sercu pomalutku zakiełkowała nadzieja, że może zdarzy się coś nieoczekiwanego. 
Od dawna z nikim się nie dogadywała jak z nim. O tym jak została zmieniona w wampira nie mówiła jeszcze nikomu. To Damon poznał jej zadrę w sercu ciążącą przy każdym kroku. Harpie wypytywały ją o tamtą noc. Ona oczywiście zbyła je banalną odpowiedzią, ale w istocie nie miały pojęcia jak dużo wycierpiała i ile bólu przeżyła. Z nimi był ktoś, kto nad nimi czuwał, uspokajał. Ona była całkiem sama, zagubiona i okropnie spragniona. Wiele razy myślała o tym, aby wbić sobie kołek w serce i zakończyć swoje żałosne życie. Ale nie umiała, bała się. 
Odetchnęła cicho i na palcach wyszła z mieszkania. Następnie ruszyła powolnym krokiem przez miasto. Najgorsze w tym wszystkim było to, że ona nie mogła zapomnieć o tym cholernym Damonie. Cały czas przed oczami widziała jego twarz, ciepłe usta, uspokajający dotyk i ramiona, w których mogła się zanurzyć i zapomnieć o wszystkim. Pragnęła zawrócić, poszukać go i powiedzieć co czuje, ale nie zrobiła tego. Nie chciała być zwykłą dziewczyną na pocieszenie. 
Norine przymknęła na chwilę oczy. Poczuła, że po jej policzkach spływają łzy. Wiedziała co to oznacza. Odwróciła się i w wampirzym tempie znalazła się w swoim pokoju. Wyciągnęła z szafy dużą walizkę i położyła na łóżku. Następnie zaczęła wyjmować z półek swoje ubrania i wrzucać je do walizki. Musiała co jakiś czas wycierać oczy, ponieważ łzy zasłaniały jej widok. Skarciła się za to w duchu, że jest taką ciapą, ale nie umiała ich pohamować. A może nie chciała? 
Przełknęła cicho ślinę i odwróciła się. W drzwiach stał Damon. Spoglądał na nią zmartwionym wzrokiem. Podszedł powoli do Norine i próbował wytrzeć jej łzy z policzków, ale ona go odtrąciła. 
- Dlaczego to robisz? - zapytał cicho. 
- Damon, ja... Bardzo tego chcę, ale wiem, że nigdy nie pokochasz mnie tak jak Elenę. A ja... Ja naprawdę nie chcę mieć złamanego serca. Nie umiem sobie poradzić z emocjami - wyszeptała cicho i ruszyła szybko w stronę drzwi. Damon złapał ją za rękę i odwrócił w swoją stronę. Przez chwilę spoglądał w jej bladą twarz, zarumienione policzki i zapuchnięte oczy. A potem bez słowa przytulił ją. 
- Nie rób tego. Nie opuszczaj mnie. Naprawdę cię potrzebuję - mruknął cicho. 
- Wiem, Damonie. Ze mną jest tak samo - wyszeptała i zatopiła się w jego ramionach, a do jej nozdrzy docierał tylko jego cudowny zapach. 

* * * 

Klaus złapał Caroline za rękę i uśmiechnął się lekko. Dziewczyna próbowała odwzajemnić ten gest, ale na jej twarzy pojawił się grymas. Pierwotny westchnął i przytulił ją do siebie. 
Caroline nadal dochodziła do siebie po stracie matki, a Niklaus był dla niej naprawdę wielkim oparciem. Widziała jaka jest dla niego ważna i jak ją kocha. Czasami nie mogła uwierzyć, że ten przystojny mężczyzna pokochał właśnie ją. Blond wampirzycę z masą głupich pomysłów. 
Westchnęła cicho, a jej myśli natychmiast wypełniła mama. Czuła się winna, że to z jej powodu Zefira ją zabiła. Wiedziała, że nie powinna tak myśleć, ale nie mogła inaczej. Do tego czuła w sercu przerażająco, wielką pustkę. Co prawda ulżyło jej, że ona i Klaus wreszcie porozmawiali o tym, co tak naprawdę do siebie czują. Szkoda tylko, że w takich okolicznościach. 
Kiedy dotarli do Rezydencji Mikaelsonów, Kol rzucił się na blondynkę. Caroline zaśmiała się cicho i pocałowała go w czoło. Cieszyła się, że jest znów wśród przyjaciół, a także z tego, że tak bardzo się o nią martwili. Przywitała się ze wszystkimi  i posłała dyskretny uśmiech Nori i Damonowi, a potem powoli powędrowała na górę. Klaus spojrzał na nią i uśmiechnął się. 
- Zaraz do ciebie przyjdę! - zawołał troskliwie. Caroline kiwnęła głową i ruszyła po schodach na górę. Uwielbiała spać z myślą, że on jest obok niej i nie pozwoli jej skrzywdzić. Nigdy. 
Otworzyła drzwi, które skrzypnęły cichutko i przymknęła je. Zdjęła kurtkę i rzuciła ją na krzesło, a potem złapała swój medalik, w którym znajdowało się zdjęcie, kiedy miała pięć lat.. Elizabeth Forbes stała przy niej, czule ją ściskając. Obie uśmiechały się wesoło. Były takie szczęśliwe. 
Caroline westchnęła i ruszyła w stronę łóżka. Dopiero wtedy poczuła, że coś jest nie tak. Rozejrzała się wokół i poczuła, że ktoś łapie ją za gardło. Próbowała krzyczeć, ale nie mogła. Wyrwała się i spojrzała na sprawcę tego zamieszania. 
Zefira. 
Poczuła nieodpartą chęć zabicia jej. Ruszyła na nią z kłami, ale ona krótkim machnięciem ręki uniemożliwiła jej to. Następnie uśmiechnęła się przebiegle jednak jej oczy pozostały zimne i bez wyrazu. 
- Caroline Forbes. Jak miło wreszcie cię poznać, skarbeczku. Prawdziwa miłość Niklausa Mkaelsona, blablabla - mruknęła uśmiechając się. - Wiesz, jestem zdziwiona twoją postawą. Naprawdę. Sądziłam, że jeśli zabiję twoją matkę i dowiesz się, że to przez niego, znowu go znienawidzisz. Odepchniesz i sprawisz, że znów będzie jak dwa lata temu, kiedy ciągle myślał o tobie i urządzał te krwawe orgie. A tu niespodzianka! Przyznałaś, że go kochasz. Nie wyobrażałam sobie bardziej idiotycznego scenariusza - powiedziała śmiejąc się. Forbes szarpnęła się, ale niewidzialne więzy nie chciały jej puścić. 
- Puść mnie! Pozwól nam być szczęśliwymi! Już wystarczająco nacierpieliśmy. Szczególnie Klaus. Zostaw tę swoją chorą zemstę i zajmij się czymś innym - wymruczała ze złością. 
- On nie wycierpiał zbyt długo. Nawet nie wiesz jak się czułam, kiedy wróciłam do domu, a tam znalazłam moją matkę i siostry. Martwe. Wszędzie była tylko krew. Ich zmasakrowane ciała leżały na podłodze, a głowy ustawił rządkiem. Długo nie mogłam dojść do siebie. Przez tego parszywca nie miałam już nikogo. Nikogo! Byłam załamana, ale przysięgłam sobie, że go zniszczę. Długo czekałam aż do tego dojdzie. Z początku planowałam zabijać po jednym członku z jego rodziny, ale zrezygnowałam, kiedy dowiedziałam się o tobie. Jasnowłosej piękności, która zawróciła w głowie Mikaelsonowi. Przyglądałam się tobie od dawna. Wiesz, nawet cię trochę polubiłam. Byłaś z początku taka wojownicza. Broniłaś się, że nigdy w życiu nie byłabyś z takim potworem. A teraz proszę jaka szczęśliwa para. Przykro mi, że muszę to zrobić. Nie mam wyjścia. Niklaus musi cierpieć. Musi stracić kogoś naprawdę mu bliskiego.
- Co masz na myśli? - wyszeptała Caroline. Ale już wiedziała. Przełknęła ślinę i pokręciła stanowczo głową. - Nie zrobię tego! Nie wyłączę swoich uczuć! 
- Zrobisz, słońce. Jeśli nie to zabiję wszystkich twoich przyjaciół. A wiesz doskonale, że jestem do tego zdolna - odparła spokojnie. Forbes pokręciła lekko głową. Wiedziała, że przegrała. 
- Zrób to - usłyszała. Przymknęła oczy i próbowała powstrzymać łzy. Przed nią pojawiły się fragmenty szczęśliwych momentów z Klausem. Ich pocałunek, taniec na balu, rozmowy. Wszystko to znikało. Upychała uczucia do drzwi i zamykała je na kluczyk. Pozbywała się całego tego bólu, miłości, rozczarowania. W głowie słyszała śmiech Zefiry, ale nie obchodził ją już. Nic ją już nie obchodziło. Ani trochę. 
- Caroline - usłyszała tuż nad sobą. - Nie! - wrzasnął Klaus i złapał Forbes za ramiona. - Nie rób tego, Caroline! Nie... - wyszeptał szarpiąc ją. Ale było już za późno. Blondynka otworzyła powieki i Klaus ujrzał jej oczy. 
Puste i bez wyrazu.

________________________________

Chyba was zaskoczyłam :D Mam jednak nadzieję, że mnie za to nie udusicie.
Pozdrawiam cieplutko! 

7 komentarzy:

  1. Zawsze czymś zaskoczysz! W poprzednim rozdziale był pocałunek na który tak bardzo czekałam a teraz Zefira zmusiła Caro do wyłączenia uczuć. ;(( Nie spodziewałam się takiego scenariusza. Ale mam nadzieję, że to jeszcze odkręcisz bo jak oni mi na końcu nie będą razem to serio cię znajdę i ukatrupię. Albo wynajmę płatnego mordercę ;(( Także wiesz., staraj się.
    anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bałam się, że mnie zasypiecie takimi groźbami morderstwa. Ale powstrzymaj się póki nie skończę opowiadania, zostały jeszcze dwa rozdziały i epilog!

      Usuń
  2. Zaskoczyłaś, i to bardzo. Końcówka opowiadania - MEGA. Tyle emocji, świetna fabuła. Plus też za to, że ostatnio dodajesz dość często rozdziały. ;) Czekam na następny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za tak miłe słowa! Nawet nie wiesz jak się na sercu robi ciepło jak coś takiego się czyta :D

      Usuń
  3. Caroline bez uczuć? Nie, nie, nie! Co teraz Klaus zrobi?
    Uduszę cię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko przeczytasz w następnym rozdziale o ile zostawisz mnie w spokoju i nie zrobisz mi krzywdy! :D

      Usuń
  4. Pierwsza część rozdziału bardzo mi się podoba! Strasznie polubiłam Norine i Damona. Chyba bardziej niż Constance i Kola! Chociąż to również świetna, zakręcona para. ;]
    Druga część wbiła mnie w fotel bo nie wiedziałam, że Zefira tak szybko da o sobie znać.
    Napisałabym, że cię uduszę ale ktoś już mnie uprzedził więc zmienię na: poćwiartuję cię. To również brzmi groźnie. ;]

    OdpowiedzUsuń

Jeśli to SPAM to proszę się z nim udać do zakładki "Piwnica". Z góry dziękuje!