środa, 21 maja 2014

Rozdział 14


          Constance powolnym krokiem ruszyła w stronę Rezydencji Mikaelsonów. W ręku ściskała pudełko czekoladek. Doszła do wniosku, że sama ich nie zje, a choć ona doszła mniej więcej do siebie po ostatniej napaści, to Caroline nadal siedziała w domu zdenerwowana niedawnymi wydarzeniami. Chciała ją trochę wesprzeć. Naprawdę martwiła się o tą uroczą blondynkę.
To był pierwszy powód. Oprócz tego Conny miała nadzieję, że wpadnie na Kola. Musiała z nim porozmawiać. Czuła się okropnie, dlatego że kiedy szukali Stefana tak strasznie na niego nawrzeszczała. Przecież ją ostrzegał, że Nathaniel jest palantem. Powinna się go posłuchać, ale nie. Ona jak zwykle musiała zrobić mu na złość. Sama nie pamiętała już od jak dawna sprzeczała się tak razem z Kolem. Irytował ją odkąd się tylko poznali, a podglądanie ją pod prysznicem przeciążyło szalę i od tamtej pory zawsze była na niego bardzo cięta. I choć sama sobie wmawiała, że go nienawidzi to jednak tak naprawdę nie było. W głębi serca bardzo lubiła Kola, mimo że zawsze doprowadzał ją do szaleństwa swoim zachowaniem.
Westchnęła cicho i w tej samej chwili zobaczyła Kola siedzącego na murku. Miał dziwnie zamyśloną minę. Ręce wsadził w kieszenie i lekko spuścił głowę. Constance pomyślała, że to może nie najlepszy moment, aby go zaczepiać, ale jeśli nie teraz to kiedy? Poprawiła włosy, które sięgały jej aż do ud i usiadła koło Pierwotnego. Ten dopiero po chwili zwrócił na nią uwagę.
- Coś się stało? - zapytał cicho. Constance spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko.
- Chciałam ci podziękować. Miałeś rację... - zaczęła, ale nie dał jej dokończyć.
- Już to mówiłaś, Constance - odparł i odszedł od niej. Conny dogoniła go w wampirzym tempie i złapała za ramię.
- Dlaczego to robisz?
- Ponieważ zasługujesz na kogoś lepszego niż ja. Wiesz o tym. Mniej więcej to chciałaś mi wtedy powiedzieć i miałaś rację - odparł i zniknął zanim blondynka zdążyła mrugnąć okiem. Constance odwróciła się i ze złości cisnęła pudełkiem z czekoladkami, prosto w ziemię.
- Nie miałam, Kol. Nigdy nie miałam - wyszeptała strącając łzy z policzków.

* * *

Caroline wzięła do ręki kieliszek i napełniła go butelką burbonu. Była jeszcze trochę roztrzęsiona, ale powoli dochodziła już do siebie. Ktoś chciał ją ewidentnie zabić. Ale kto? Wiedziała, że Klaus zrobi wszystko co w jego mocy, aby się tego dowiedzieć. Bardzo obwiniał się za te atak na nią i Care zdawała sobie sprawę, że to ona cierpi za jego wyrządzone krzywdy. Mimo to, Caroline nie czuła do niego żalu. 
Westchnęła cicho. Wszystko się tak bardzo się pokomplikowało. Kiedyś, gdyby ktoś chciał ją zabić przez Klausa, uciekałaby od niego jak najdalej. A teraz? Było inaczej? Może to wszystko przez to, że nie był już dla niej taki obojętny. Wiedziała, że coś się pomiędzy nimi zmienia. Że ten czas, który spędzili w Nowym Orleanie bardzo ich do siebie zbliżył. Jednak Caroline bała się tego uczucia. Bała się nazwać go po imieniu. Zdawała sobie sprawę jak on bardzo ją kocha. Do tego nie miała najmniejszych zastrzeżeń. No, może jedno. To był Niklaus Mikaelson. Łamacz serc, przystojny i brutalny. Wiedziała, że zwrócił na nią uwagę tylko dlatego, że tak konsekwentnie mu domawiała. A co by było, gdyby jednak się zgodziła? Zabawiłby się i ją porzucił? Z pewnością tak. 
Wampirzyca pociągnęła kolejny łyk z kieliszka i przykryła się dokładnie kocem. Kol pojawił się już po chwili, za co Caroline była mu wdzięczna. Chciała zapomnieć na chwilę o Klausie, o sobie i w ogóle o całym tym szaleństwie. 
Uśmiechnęła się do niego, na co usiadł tuż obok niej. Niestety od razu było widać, że nie jest w najlepszym humorze. Próbował udawać, ale Care mogła czytać z niego jak z otwartej księgi. Przytuliła się do niego i spojrzała mu w oczy. 
- Co się dzieje? - zapytała rzeczowym tonem. 
- Nic. A co ma się dziać? - odparł udając zaskoczenie.
- Daj spokój, Kol. Ewidentnie coś cię gryzie. Rozmawiałeś z Constance? 
- Nie twój interes - odparł buntowniczo pstrykając ją w nos. 
- A właśnie, że mój. Skoro ty wchodzi w moje życie z butami, to teraz ja wejdę trochę w twoje - powiedziała uśmiechając się. Kol wywrócił oczami i już chciał wstać, ale Caroline pociągnęła go w dół. 
- No dobra, to może zagrajmy w pytania. Będziemy zadawać je sobie nawzajem. O wszystko - zastrzegł z niewinną miną. 
- Niech ci będzie! - zawołała śmiejąc się. 
- W takim razie ja pierwszy. Kochasz Klausa? - zapytał od razu. 
- Nie jesteś ani trochę subtelny, Kol! Dlaczego tak z grubej beczki? - zapytała z wyrzutem. 
- Korzystam z okazji póki mogę - odparł z rozbrajającym uśmiechem. 
- A myślałam, że z tobą zapomnę o tym wszystkim, a ty mi akurat z takim pytaniem wyskakujesz! Nie wiem. Na pewno go nie nienawidzę... - odparła niepewnie. 
- Aha! Czyli o nim rozmyślałaś, tak? - zapytał z błyskiem w oku. 
- O nie, jeśli myślisz, że się mnie pozbędziesz zanim zacznę zadawać pytania, to jesteś w błędzie. Moja kolej! - zawołała. 
- Warto było spróbować - powiedział uśmiechając się. 
- No dobra. Teraz powiedz mi co wydarzyło się między tobą, a Constance.
- A skąd wierz, że coś się wydarzyło? 
- Nie denerwuj mnie. Inaczej nie miałbyś takiej miny.
- Nic takiego. Chciała mi podziękować, a ja... - zamilkł. 
- Spławiłeś ją? - zapytała z niedowierzaniem. - Dlaczego to robisz, Kol? Przecież ja kochasz. A ona teraz wreszcie coś do ciebie poczuła! Nie jest na ciebie już taka cholernie zła! Czego ty tego nie widzisz? 
- Widzę doskonale, ale Care... To nie ma przyszłości. 
- Ja i Klaus też nie, a mimo to ciągle mnie do niego popychasz - odparła unosząc brwi. - Kol dlaczego ty musisz być taki uparty? Powinieneś się cieszyć! Idź do sklepu, kup jej kwiaty, padnij przed nią na kolana i bądź szczęśliwy. Zrobisz to? Proszę - powiedziała patrząc na niego błagalnie. 
- To twój jedyny sposób, aby mnie do tego przekonać? 
- Och, mam jeszcze kilka, ale nie chcesz żebym je wcieliła w życie - rzuciła tajemniczo. 
- W takim razie chyba będę musiał do niej pójść. Dzięki, Caroline! - zawołał i po chwili dał jej buziaka w policzek na co blondynka uśmiechnęła się zadowolona.

* * *

Norine poprawiła swoja czarną sukienkę. Była długa z tyłu aż po łydki, a z przodu sięgała zaledwie do ud. Do tego miała na szyi srebrny wisior i rozpuszczone włosy. Wyglądała pięknie, mrocznie i bardzo seksownie. Zdawała sobie sprawę, że większość mężczyzn w klubie, w którym się znajdowała, rzucała jej jednoznaczne spojrzenia. Nori jednak wszystkich spławiała. Nie miała ochoty na flirt. Nie dzisiaj. Chciała się napić i zapomnieć i przeżyć ten dzień jak najszybciej. Potok wspomnień buzował w jej głowie i nie chciał przestać. A Norine nie mogła pozwolić zająć sobie tym myśli. 
Wzięła głęboki oddech i zamówiła burbon. Byle szybko, pomyślała patrząc na tańczące osoby. Próbowała zająć się czymkolwiek. Ale nie mogła. Wspomnienia wracały z dwukrotną siłą...

Norine rozejrzała się wokół i szybkim krokiem ruszyła w kierunku najbliższego przystanku. Rękę kurczowo zacisnęła na małej, zielonej torbie, która przy każdym kroku, biła ją boleśnie w kolano.
Rodzice zawsze byli dla niej okropni. W ich życiu liczyła się tylko mała North, która była ich oczkiem w głowie. Nori rozumiała, że jest starsza i powinna być z tego powodu bardziej wyrozumiała. Ale na litość Boską! Ile można? Nie mogła się odezwać do niej na chwilę, ponieważ mała zaraz płakała. Cała wina spadała oczywiście na nią. Bo to ona była tą złą. Wiecznie zła, głupia Nori. Jedyną myślą jaka utrzymywała Norine przy rodzicach było to, że zostało jej jeszcze kilka miesięcy i przyjedzie jej wujek. Miał ją zabrać za granicę i pomóc znaleźć jej prace. Szatynka bardzo tego chciała i dlatego znosiła wszystko. Ale ojciec przeholował. Nie powinien był jej spoliczkować, a potem wrzeszczeć na nią, że go sprowokowała! Tego było już za wiele. Spakowała torbę i wyszła. Chciała się znaleźć jak najdalej od swojej rodziny. 
Widząc światła w oddali, przyspieszyła kroku. Była już niedaleko przystanku, kiedy nagle przed nią pojawił się mężczyzna. Znikąd! Nori próbowała go wyminąć, ale on uśmiechnął się tylko i spojrzał jej w oczy. Miał hipnotyzujące spojrzenie. Powiedział, że ma nie krzyczeć i wbił się w jej gardło. Norine wrzasnęła przerażona, ale nie wydobył się z niej żaden dźwięk. Czuła tylko piekielny ból nie do opisania. Próbowała kopać napastnika, ale on się tym nawet nie przejął. Pił, pił i pił, a ona czuła, że nie przestanie póki nie wypije całej jej krwi. Przymknęła oczy, przestała się wiercić i pomodliła się w duchu. 
- Niech to się wreszcie skończy - pomyślała, a potem była już tylko ciemność. 

Norine otrząsnęła się z okropnych wspomnień. Znów czuła jak ten mężczyzna wbija się w jej szyję. Okropny ból, przerażenie i ta wielka niewiadoma: kim był ten mężczyzna? 
Poczuła, że zaraz upadnie. Na szczęście ktoś zdążył ją złapać. Odwróciła oczy i spojrzała na swojego wybawiciela. 
Damon. 
A co on tu do cholery robi?

________________________________________________

Wiem, wiem. Rozdział miał być dawno temu, ale niestety mam problemy z internetem. Teraz jest już dobrze, ale czuję, że taka sytuacja znowu się powtórzy. Chociaż mam nadzieję, że nie. Wyobrażacie sobie miesiąc bez neta? Przeżyłam jeden, nie dam rady kolejny.
Jak widać mało Klaroline. Tak właściwie to wcale. Ale nie bójcie się, będzie ich jeszcze dużo. Niedługo zakończę wątek Kola i Constance i wpadłam na pomysł napisania coś o Norine. Mam nadzieję, że się spodoba. :D
Pozdrawiam!

14 komentarzy:

  1. NAAAAAAAAAAAAAARESZCIE! Myślałam że nigdy nie dodasz ;_; Nie podoba mi się wątek Norine, wybacz. Ale ta sytuacja Kola i Caroline...ah :3 <3 Współczuję z internetem, ja dnia nie wytrzymuje (SPN, pisanie) Ale dobrze że wszystko okej. Nie winimy Cię za to. :) Mam nadzieję że nie pośpieszysz się z wątkiem Klaus/Caro. Bo świetnie się czyta te ich "romantyczne scenki" A gdyby w następnym rozdziale było całowanie i wyznanie miłości to nie byłoby fajnie ;/ xD Nie mogę się doczekać kolejnego! ^^ Zapraszam do siebie i pozdrawiam życząc dużo weny. ;>

    http://this-kind-of-love-never-dies.blogspot.com/
    http://you-are-the-sun-that-looks-in-my-soul.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bosz strasznie długo nic się tu nie działo ale cieszę się, ze kryzys został zażegnany!

    OdpowiedzUsuń
  3. A mi wątek Norine strasznie się podoba! Doskonale opisałaś jej uczucia. Może będzie nawet lepszy niż ten z Constance i Kolem (który uwielbiam tak btw)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aww! Constance i Kol... *.* Konst/Col xD Słodziaki z nich, że o ja pierdziele! :o Pokochałam ich całą sobą! :D A jeszcze bardziej pokochałam Kola i Caroline jako przyjaciół! Oni to już w ogóle wymiatają, hahah. :D
    Świetny rozdział, pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, ciepełka, słoneczka i miłego weekendu! <3
    we-have-immortality-tvd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Conny i Kol są boscy! I ta przyjaźń między Kolem a Caroline! Szkoda, że nie było Klausa, ale trudno, bo rozdział i tak doskonały ;) Czekam na nn:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuje. Już niedługo będzie go więcej także spokojnie. ;)

      Usuń
  6. Mimo braku Klausa rozdział wyszedł ci całkiem nieźle. Jestem ciekawa co będzie dalej z Norine. Może zaiskrzy coś między nią a Damonem?

    OdpowiedzUsuń
  7. Spóźniony komentarz!
    Rozdział świetny! Nie narzekam na brak Klausa, gdyż Kol'a dużo dałaś za co Cię wielbię <3 Ciekawi mnie o co chodzi z Norine i Damonem ^^ Ciekawa parka by z nich była......
    Ale błagam Kol i Constance będą razem?! Proszę, tak ich kocham razem :D
    Dobra czekam na nn, buziaczki, pozdrawiam i weny życzę :* <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko wyjaśni się w 15 rozdziale, obiecuję.

      Usuń

Jeśli to SPAM to proszę się z nim udać do zakładki "Piwnica". Z góry dziękuje!