Klaus Mikaelson pociągnął łapczywie kilka łyków burbonu.
Mijała kolejna godzina, odkąd przypadkiem wpadł na swojego przyszłego szwagra i zaprosił go na małą pogawędkę. Stefan nie stawiał żadnego oporu, właściwie to zachowywał się, jakby był przygotowany na to, że coś takiego może się zdarzyć.
Zdaniem Pierwotnego, naprawdę pasował do jego siostry. Był spokojny, zrównoważony i umiał spojrzeć na każdą sytuację, wyzbywając się wszelkich uprzedzeń. Rebekah potrzebowała kogoś takiego, jak Stefan Salvatore. Kogoś kto będzie umiał poradzić sobie z tym dzikim ogniem, który drzemał w jej sercu i duszy. Kogoś kto będzie z nią na dobre i na złe. Kogoś kto zniesie wszystkie jej humory i będzie o nią walczyć, mocno, z całych swoich sił.
Wiedział, że Salvatore będzie w stanie temu wszystkiemu podołać. O ile naprawdę ją kochał, a jego miłość do Eleny Gilbert odeszła w zapomnienie. Bo jeśli w jego sercu wciąż tliła się choćby najmniejsza iskierka uczucia do Gilbertówny, nie mógł pozwolić na ten ślub.
Oczywiście, że nie powinien mieszać się do życia Rebekah, do tego jakich wykonywała wyborów, ale dawno temu przysiągł sobie, że uchroni ją przed tym, co spotkało jego samego. Mógł znieść jej nienawiść, chęć mordu w tych błękitnych oczach, jeśli miało to uchronić ją przed rozczarowaniem ze strony kolejnego mężczyzny, który nigdy nie zaakceptowałby tego kim jest i jaka jest.
Myślami znów powrócił do swojej dawnej miłości.
Zefira.
Nawet wypowiedzenie w myślach jej imienia, po upłynięciu tylu stuleci, wciąż bolało.
Pamiętał, jak oddał jej swoje serce. A ona przyjęła je z wielką ochotą. Nie sprzeciwiała się, gdy ją adorował, dawał jej prezenty i szkicował portrety. Spędzała z nim noce, pozwalając, aby sądził, że już zawsze będzie czuł ten przyjemny ogień. Kusiła go i zwodziła. Zapewniała o swojej miłości, pozwoliła nawet snuć plany ich wspólnej przyszłości.
A potem zgniotła jego serce, jakby było niczym...
...jakby on sam był niczym.
- Miłość jest słabością, Niklaus. Powinieneś to sobie zapamiętać - szepnęła mu do ucha, zabierając medalion jego matki, o który chodziło jej od samego początku.
Lekcji, której dała mu Zefira, nigdy nie zapomniał.
Dlatego zabijał każdego, kogo Rebekah zdążyła pokochać. Zabijał ich, widząc w każdym z nich Zefirę, bojąc się, że zmiażdżą oni jej serce na pół, tak jak jego.
Nikt nie mógł mu zarzucić, że nie jest wytrwały.
Ale Rebekah tw była wytrwała i wciąż szukała miłości. Czasem Klaus nie mógł się nadziwić temu, jak wiele pokładów nadziei w sobie miała. Pomimo wszystkiego co robił, uparcie dążyła do szczęścia, nawet jeśli miało być tylko chwilowe. Jego siostra marzyła o wzięciu lekarstwa i staniu się z powrotem żałosnym, słabym człowiekiem. Marzyła o normalnym, nudnym życiu, w którym mogłaby spokojnie dożyć starości.
Nikt nie był w stanie zabić w niej tych marzeń. Nawet Klaus, bez względu na to, co robił.
Nie rozumiał tego. Do czasu, gdy na jego drodze stanęła Caroline Forbes. Była piękna, owszem, ale Niklaus dostrzegł w niej przede wszystkim silny charakter i wielkie serce. Dawno zapomniane uczucie, wydawałoby się, że zabite przez Zefirę, znów w nim odżyło. Powtarzał sobie, jak mantrę, ostatnie słowa, które powiedziała mu Zefira. Ale lekcja, którą kierował się przez większość swojego życia, nie mogła powstrzymać jego miłości do Caroline.
Wszystko przyciągało go do niej, zupełnie tak, jakby była magnesem, a próby stawiania oporu wobec niej, kończyły się fiaskiem.
Pragnął z nią rozmawiać, pragnął wywoływać na jej twarzy szczery uśmiech i radość, zamiast strachu i obrzydzenia. Ale podejmował same złe decyzje. Największą z nich była zamiana Tylera Lockwooda w jedną ze swoich hybryd. Przecież doskonale wiedział, że Caroline go za to znienawidzi.
- Miłość jest słabością, Niklaus. Powinieneś to sobie zapamiętać - szepnęła mu do ucha, zabierając medalion jego matki, o który chodziło jej od samego początku.
Lekcji, której dała mu Zefira, nigdy nie zapomniał.
Dlatego zabijał każdego, kogo Rebekah zdążyła pokochać. Zabijał ich, widząc w każdym z nich Zefirę, bojąc się, że zmiażdżą oni jej serce na pół, tak jak jego.
Nikt nie mógł mu zarzucić, że nie jest wytrwały.
Ale Rebekah tw była wytrwała i wciąż szukała miłości. Czasem Klaus nie mógł się nadziwić temu, jak wiele pokładów nadziei w sobie miała. Pomimo wszystkiego co robił, uparcie dążyła do szczęścia, nawet jeśli miało być tylko chwilowe. Jego siostra marzyła o wzięciu lekarstwa i staniu się z powrotem żałosnym, słabym człowiekiem. Marzyła o normalnym, nudnym życiu, w którym mogłaby spokojnie dożyć starości.
Nikt nie był w stanie zabić w niej tych marzeń. Nawet Klaus, bez względu na to, co robił.
Nie rozumiał tego. Do czasu, gdy na jego drodze stanęła Caroline Forbes. Była piękna, owszem, ale Niklaus dostrzegł w niej przede wszystkim silny charakter i wielkie serce. Dawno zapomniane uczucie, wydawałoby się, że zabite przez Zefirę, znów w nim odżyło. Powtarzał sobie, jak mantrę, ostatnie słowa, które powiedziała mu Zefira. Ale lekcja, którą kierował się przez większość swojego życia, nie mogła powstrzymać jego miłości do Caroline.
Wszystko przyciągało go do niej, zupełnie tak, jakby była magnesem, a próby stawiania oporu wobec niej, kończyły się fiaskiem.
Pragnął z nią rozmawiać, pragnął wywoływać na jej twarzy szczery uśmiech i radość, zamiast strachu i obrzydzenia. Ale podejmował same złe decyzje. Największą z nich była zamiana Tylera Lockwooda w jedną ze swoich hybryd. Przecież doskonale wiedział, że Caroline go za to znienawidzi.
Może właśnie dlatego to zrobił. Może podświadomie sądził, że jeśli nie będzie miał u niej szans, nawet najmniejszych, jego życie wróci do normy, do tego jakie było zanim ją spotkał.
Nigdy w życiu bardziej się nie mylił.
Pamiętał tę noc, kiedy wparowała do jego mieszkania, tak dokładnie, jakby stało się to zaledwie wczoraj. Pamiętał wszystko co usłyszał, każde pojedyncze słowo. Wryły mu się w pamięć, tak jak słowa Zefiry.
Utknął w martwym punkcie. I za nic nie mógł się z niego wydostać.
Klaus wziął w rękę drugą butelkę burbonu i ruszył z nią w stronę Stefana. Wiedział, że zbyt długo to wszystko już trwało, i wszyscy mieli już pewnie ochotę urwać mu głowę.
- Naprawdę ją kochasz? - zapytała Salvatore'a. - Jesteś pewien, że Rebekah nie jest żadnym pocieszeniem po Elenie? Że twoje uczucia do Gilbertówny naprawdę umarły?
Stefan spojrzał mu prosto w oczy.
- Gdyby tak nie było, nigdy nie poprosiłbym jej o rękę. Ale moje słowa z pewnością nic dla ciebie nie znaczą, więc możesz mnie sprawdzić. Zajrzyj do mojego umysłu. Proszę bardzo, zrób to.
Nie musiał tego robić. Wszystkie jego uczucia, wszystkie emocje miał wypisane na twarzy. Klaus wierzył, że Stefan naprawdę sprawi, że Rebekah będzie w końcu szczęśliwa. Po tych wszystkich latach cierpienia, jakie jej sprawił, nikomu nie należało się to, tak bardzo, jak jej.
- Chroń ją. I nigdy, przenigdy, jej nie zawiedź - odparł po długiej chwili milczenia.
Ciszę, która zaległa, przerwał dźwięk uderzania o siebie szklanek z burbonem.
Nie sądził, że ją tu zobaczy. Przyjaźniła się ze Stefanem, ale był pewien, że odmówi wzięcia udziału w ślubie jego i Rebekah, gdy dowie się, że ma odbyć się w Nowym Orleanie. Był tego tak bardzo pewien, że nawet nie dopuszczał do siebie innej możliwości i kompletnie nie był przygotowany na jej widok.
Forbes pierwsza odwróciła wzrok. Właśnie to sprawiło, że ocknął się z szoku.
- Salvatore cały, nietknięty, jedynie trochę upojony burbonem. Sądzę, że wszyscy są zadowoleni, więc porozmawiamy później - rzucił w stronę Rebekah.
Nikt nie protestował. Widział, że Kol chciał za nim ruszyć, ale pokręcił głową i w wampirzym tempie znalazł się jak najdalej rezydencji Mikaelsonów.
Jak najdalej Caroline.
A przynajmniej tak mu się wydawało.
Utknął w martwym punkcie. I za nic nie mógł się z niego wydostać.
Klaus wziął w rękę drugą butelkę burbonu i ruszył z nią w stronę Stefana. Wiedział, że zbyt długo to wszystko już trwało, i wszyscy mieli już pewnie ochotę urwać mu głowę.
- Naprawdę ją kochasz? - zapytała Salvatore'a. - Jesteś pewien, że Rebekah nie jest żadnym pocieszeniem po Elenie? Że twoje uczucia do Gilbertówny naprawdę umarły?
Stefan spojrzał mu prosto w oczy.
- Gdyby tak nie było, nigdy nie poprosiłbym jej o rękę. Ale moje słowa z pewnością nic dla ciebie nie znaczą, więc możesz mnie sprawdzić. Zajrzyj do mojego umysłu. Proszę bardzo, zrób to.
Nie musiał tego robić. Wszystkie jego uczucia, wszystkie emocje miał wypisane na twarzy. Klaus wierzył, że Stefan naprawdę sprawi, że Rebekah będzie w końcu szczęśliwa. Po tych wszystkich latach cierpienia, jakie jej sprawił, nikomu nie należało się to, tak bardzo, jak jej.
- Chroń ją. I nigdy, przenigdy, jej nie zawiedź - odparł po długiej chwili milczenia.
Ciszę, która zaległa, przerwał dźwięk uderzania o siebie szklanek z burbonem.
- Chyba już czas odstawić cię na miejsce, co? - rzucił Klaus po pewnym czasie. Salvatore zgodził się skinieniem głowy.
Byli już niedaleko rezydencji Mikaelsonów, gdy Stefan zatrzymał Klausa.
- Jest coś o czym powinieneś wiedzieć... - zaczął, ale nie musiał kończyć, ponieważ Niklaus ją zobaczył.
Caroline stała obok Kola i wyglądała na naprawdę wściekłą. Jasne blond włosy związała w kucyka na czubku głowy i naprawdę i wyglądało na to, że jego młodszy brat był na dobrej drodze do tego, aby dostać w twarz.
W ogóle się nie zmieniła odkąd widział ją po raz ostatni.
Minęło kilka sekund zanim zorientowała się, że na nią patrzy. Rebekah rzuciła się, aby przytulić Stefana, a potem zaczęła wrzeszczeć na Klausa. Ale on kompletnie nie zwracał na nią uwagi. Jego oczy spotkały się z oczami Caroline i Klaus poczuł, jak jego serce zaczyna płonąć żywym ogniem.
Forbes pierwsza odwróciła wzrok. Właśnie to sprawiło, że ocknął się z szoku.
- Salvatore cały, nietknięty, jedynie trochę upojony burbonem. Sądzę, że wszyscy są zadowoleni, więc porozmawiamy później - rzucił w stronę Rebekah.
Nikt nie protestował. Widział, że Kol chciał za nim ruszyć, ale pokręcił głową i w wampirzym tempie znalazł się jak najdalej rezydencji Mikaelsonów.
Jak najdalej Caroline.
A przynajmniej tak mu się wydawało.
* * *
Bar Couronne był jego ulubionym miejscem w Nowym Orleanie. Lubił jego klimatyczny, mroczny wystrój i muzykę przytępiającą zmysły. Wstęp do niego miały tylko wampiry.
Wysoka barmanka z burzą fioletowych loków, uśmiechnęła się w jego stronę.
- Dawno cię tu nie było - rzuciła nawet nie pytając, co podać. Dobrze wiedziała, że to, co zawsze.
Klaus tylko skinął głową.
Jego myśli wciąż błądziły wokół Caroline i nie mógł zrobić nic, aby temu zapobiec.
Wypił do dna szklankę napełnioną alkoholem i zamówił kolejną, kiedy przysiadła się do niego wysoka rudowłosa kobieta. Miała brązowe oczy i piegi na twarzy oraz nosie. Z kokieteryjnym uśmiechem nachyliła się w stronę Klausa, ale on tylko obrzucił ją ponurym spojrzeniem.
- Odejdź - warknął, wstając z miejsca.
Ale kobieta wciąż nie dawała za wygraną. Mikaelson zaśmiał się krótko i w wampirzym tempie przycisnął ją do ściany.
- Jeśli mówię ci, że masz odejść, to masz to zrobić - warknął i bez mrugnięcia okiem, skręcił jej kark.
Następnie, nie oglądając się za siebie, wyszedł z Couronne.
* * *
Caroline wyginała nerwowo palce, przemierzając kolejne uliczki Nowego Orleanu. Nie rozumiała dlaczego to jedno spojrzenie Klausa, tak bardzo wytrąciło ją z równowagi. Kiedy wyobrażała sobie to spotkanie, sądziła, że cała jej wściekłość na niego znów do niej wróci. Ale tak się nie stało. Jej serce zaczęło bić, jak szalone. Wiele trudu kosztowało ją, aby odwrócić wzrok.
Wytrwaj do ślubu Rebekah i Stefana, a potem już więcej nigdy już go nie zobaczysz, powtarzała sobie w myślach. Nigdy.
Nagle, Caroline usłyszała bardzo ciche stąpanie, dochodzące zza jej pleców. Odwróciła się z zawrotną prędkością, ale było już za późno. Dwa kawałki drewna wylądowały prosto w jej brzuchu. Zatoczyła się z bólu, próbując je wyciągnąć, ale nie udało się jej. Z ust Forbes potoczył się żałosny jęk.
Jej napastnicy z pewnością nie byli łowcami. Poruszali się z taką samą prędkością, jak ona. Wampiry. Tylko czego one od niej chciały?
Jeden z wampirów pociągnął ją mocno za włosy, ale Caroline udało się wbić głęboko swoje kły w jego skórę, pomimo drewna wciąż tkwiącego w jej ciele. Kolejny z oprawców, zbliżał się właśnie do niej z zamiarem wyswobodzenia swojego kolegi, gdy coś niespodziewanie przemknęło Caroline przed oczami.
Klaus.
Zanim któryś z wampirów zdążył się zorientować, co się dzieje, Mikaelson wyrwał im serca i z odrazą wyrzucił na ziemię. Następnie zwrócił się w stronę Caroline i klęknął obok niej.
- Wyjmę to drewno. Zaciśnij mocno zęby.
Caroline wrzasnęła z bólu. Wargi przegryzła mocno, aż do krwi. Potrzebowała dłuższej chwili, aby dojść do siebie.
Klaus pomógł jej wstać i spojrzał jej prosto w oczy. Malowała się w nich furia. Furia, która potrafiła spalić całe miasta.
- Wiesz kim byli? - zapytał z powagą.
Znalazł się tak blisko niej, że na chwilę zabrakło jej oddechu.
- Nie wiem - odparła.
W drodze do rezydencji nie opuścił jej nawet na krok.
___________________________________
Stawiam sobie terminy, a potem ich i tak nie dotrzymuję. Porażka ;_; Jednak dzisiaj zrobiłam sobie wolne od szkoły. Muszę przeczytać na jutro Quo Vadis. Nie mam pojęcia jak tego dokonam. Zaczęłam już czytać i zatrzymałam się na drugim rozdziale. A słuchając audiobooka zasnęłam dwa razy. Jakieś pomysły?
Rozdział wyszedł mi sporej długości. Jestem zadowolona. Pojawił się Klaus no i starałam się w pełni opisać jego uczucia. Nie wiem czy mi się udało. Czekam na opinię. Do następnego.
Pozdrawiam!
O gasz... boskie *o* Spotkanie Care z Klausem było super, kłótnia Care i Kola, odjazdowa ! Damon "PERFECT" :D Super, czekam na kolejne ! <3
OdpowiedzUsuńDziękuje za takie miłe słowa. ;)
Usuńrozdział super jak zawszę spotkanie klausa z caroline było super z to jak ją uratował boskie więc czekam na next i życzę weny.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ci się spodobało. ;)
UsuńOpisy uczuć Klausa zdecydowanie wyszły ci bardzo dobrze;p
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć! Byłam pewna, że mi nie wyjdą c;
UsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńOpisy uczuć Klausa wyszły super <3
Caroline i Klaus <3333
Czekam na następny ;*
Zapraszam też do mnie:
http://klaroline21.blogspot.com/
http://weareasecretcantbeexposed-katherine.blogspot.com/
Pozdrawiam xx
Dzięki ♥
UsuńJeeej! Klaus dał błogosławieństwo Stefanowi i Rebece! To najszczęśliwszy dzień w moim życiu! Będzie ślub, rany, już nic im nie przeszkodzi! Będzie cudownie! Już nie mogę doczekać się tego rozdziału, w którym zawrzesz właśnie tą ważną uroczystość! (za dużo wykrzykników, wybacz) :D
OdpowiedzUsuńKurde... Klaus i Caroline są po prostu cudowni (pewnie powtarzam to zdanie tysiąc razy na setkach różnych blogach, ale tak jest i koniec) *o* Jak ją uratował, kochany. <3
Do tego podoba mi się relacja Care i Kola. :D Są tacy świetni razem, ich kłótnie, czy docinki, czy nawet rozmowy. Uwielbiam. <3
Rebekah i Stefan też są słodcy, oby było ich trochę więcej w tym opowiadaniu (nie pogniewałabym się). :D
Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, miłego piątki + weekendu. <3 Czekam na nn. <3
PS. Jeśli nie lubisz czytać książek, a naprawdę MUSISZ ją przeczytać, to możesz przeczytać opracowanie lub streszczenie szczegółowe (po fakcie, na pewno Ci pomoże, haha xD). POLECAM. Chyba... xD
we-have-immortality-tvd.blogspot.com
Ach, wybaczam! Ja też już się nie mogę doczekać tego momentu w opowiadaniu <3 Uwielbiam Stefana i Rebekę ♥
UsuńI masz rację, bo tak jest!
Dziękuje ślicznie za komentarz.
Pozdrawiam ;*
No w końcu! <333333
OdpowiedzUsuńTyle miłości *o*
Piękneee <3