środa, 19 lutego 2014

Rozdział 2


          Caroline rozejrzała się po mieszkaniu. Kiedy była już na sto procent pewna, że wszystko co będzie jej potrzebne w Nowym Orleanie zostało już spakowane, poszła do łazienki. Wyjęła z torebki małą szczotkę i rozczesała włosy. Z początku miała zamiar je związać, ale po dłuższym namyśle postanowiła zostawić je rozpuszczone.

Stefan przyszedł do jej mieszkania zaledwie kilka minut później i znalazł ją pijącą krew z torebki przed podróżą. Wyrwał ją z ręki Caroline i łapczywie wypił resztę płynu.

Forbes spojrzała na niego z oburzeniem i rzuciła w niego swoją wielką walizką. Jęk Stefana, gdy bagaż upadł mu na stopę, skwitowała głośnym śmiechem. 

Postanowili wybrać się do Nowego Orleanu samolotem. Wciąż mieli wiele do nadrobienia, więc lot minął im w dosyć szybkim tempie, choć trwał kilka godzin.

Na widok rezydencji Mikaelsonów oczy Caroline rozszerzyły się ze zdumienia. Wyglądała naprawdę dostojnie i bogato. Można by śmiało pomyśleć, że mieszka tam rodzina królewska. Przed drzwiami stały dwa wielkie ozdobne filary. Schody prowadzące do wejścia były obłożone ozdobnymi kamieniami, poręcze natomiast czarne i gdzieniegdzie połyskujące złotem. Cały dom zbudowany był z białego eleganckiego marmuru. Willę otaczał wielki ogród, w których rosły przeróżne rodzaje roślin.

– Czyżby Rebekah zauroczyła ogrodnika? – zapytała, spoglądając na Stefana. Wampir uśmiechnął się szeroko.

– Ach nie, to moja robota. Dopóki tu nie przyjechałem w życiu bym nie pomyślał, że uprawianie ogródka może być tak odstresowujące – powiedział, ciągnąc Forbes za rękę do środka rezydencji.

Caroline pokręciła głową ze śmiechem i ruszyła zaraz za Stefanem.

Wnętrze domu nie umniejszało ani trochę temu, co wampirzyca widziała na zewnątrz. Oczywiście wszędzie, gdzie się tylko spojrzało, widniały obrazy, najpewniej autorstwa Klausa. Caroline właśnie przyglądała się z zachwytem eleganckim mahoniowym meblom, gdy ktoś wyjrzał zza balustrady, mieszczącej się nad jej głową. Forbes odruchowo spojrzała w tamtym kierunku i zobaczyła Rebekę Mikaelson we własnej osobie.

Przez chwilę obie przyglądały się sobie w pełnej napięcia ciszy. Czuły w stosunku do siebie wielką niechęć i żadna z nich tego nie ukrywała. Jednak zależało im na Stefanie i musiały z tego powodu przynajmniej zacząć się tolerować. Co miało okazać się o wiele trudniejsze, niż sądziła Caroline, bo gdy Stefan zniknął na sekundę, Rebekah znalazła się obok niej i złapała ją za gardło.

– Odbiło ci? –- warknęła Forbes z trudem wyswobodziwszy się z jej uścisku.

– Jeśli przyjechałaś tu żeby popsuć nasz ślub, albo aby przekonać Stefana żeby zmienił zdanie i się ze mną nie żenił, pożałujesz. Obiecuję – szepnęła i odsunęła się chwilę przed tym, jak Salvatore wrócił do pokoju.

– Coś się stało, Caroline? – zapytał Stefan, widząc grymas na jej twarzy. Wampirzyca pokręciła głową.

– Nie, wszystko w porządku. Pokaż mi wreszcie mój pokój, chciałabym się odświeżyć – odparła szybko, nie chcąc, aby dalej drążył temat. 

Pokój, w którym miała mieszkać przez najbliższych kilka tygodni, spodobał się Caroline odkąd tylko postawiła w nim swoją nogę. Ściany miały delikatny odcień błękitu przywodząc tym samym na myśl ocean. Z sufitu zwisała ogromna biała lampa doskonale pasująca do wnętrza. Pod ścianą stała wielka brązowa szafa z półkami, półeczkami i wieszakami na ubrania. Caroline przejechała po niej ręką, patrząc zafascynowana w wygrawerowane napisy po łacinie. Dalej, obok łóżka, stała mała szafka nocna. Jej cztery nogi były skręcone w zabawny sposób, co dawało całkiem niezwykły efekt.

Blondynka, po dokładnym obejrzeniu całego pokoju, podeszła do okna. Było wielkie, a z karniszy zwisały długie, białe zasłony. Po jego otworzeni, chłodny podmuch powietrza wdarł się do środka, sprawiając, że jej włosy zafalowały leniwie.

Forbes wyjrzała za okno i westchnęła z uśmiechem. Widok z niego rozciągał się na ogród, pełen kwiatów. Przymknęła lekko powieki, rozkoszując się zapachem roślin, dzięki swojemu wyostrzonemu zmysłowi węchu.

Bała się, że popełniła błąd przyjeżdżając do Nowego Orleanu. Ale podjęła już decyzję i teraz nie mogła jej zmienić. Musiała liczyć się z konsekwencjami, jakie to ze sobą przyniesie.

Kiedy Caroline rozpakowała wszystkie swoje rzeczy, zeszła na dół do kuchni. Stefan siedział właśnie przy stole, czytając książkę i sącząc przy tym krew z torebki. Rebekah właśnie gdzieś się wybierała, ponieważ dała mu tylko całusa w usta i popychając Caroline, wyszła z pokoju. Forbes wywróciła oczami i usiadła obok Stefana.

– Jeśli uda nam się dojść do etapu, w którym Rebekah spojrzy na mnie bez złości, to będzie wielki sukces – mruknęła.

– Przejdzie jej, sama jeszcze zobaczysz.

– Pozwala ci chodzić po tym domu, więc wcale nie jest tak źle – odparł męski głos za nimi. Caroline odwróciła się i z uśmiechem uświadomiła sobie, że to Elijah. Jak zawsze w nienagannej fryzurze i eleganckim garniturze. – Witaj, Caroline.

– Witaj, Elijah. Dobrze cię widzieć. Wiesz, bez tych wszystkich białych kołków, planów zabicia ciebie i innych mniej przyjaznych rzeczy – odparła. Wampir zaśmiał się, poprawiając krawat.

– Też tak sądzę. A teraz wybaczcie, ale muszę skontaktować się z Kolem. Mam nadzieję, że poradzi sobie z Klausem i nie będę musiał interweniować – powiedział, rzucając porozumiewawcze spojrzenie Stefanowi i opuścił kuchnię.

Caroline zmarszczyła brwi.

– Mówiłeś, że Klaus jest w Hiszpanii. Co on tam robi? I co miał na myśli Elijah? Stefan, proszę – powiedziała od razu odgadując, że będzie próbował wymigać się od odpowiedzi. 

Salvatore westchnął.

– To co robi, odkąd tylko opuściłaś Mystic Falls. Przeprowadza ambitny plan zapomnienia o tobie.


* * *

Kol Mikaelson ze zmarszczonymi brwiami spojrzał na dom, który znajdował się przed nim. Już z daleka można było słychać z niego ogłuszającą muzykę, a także wyczuć krew.

Dużo krwi.

Trwała właśnie huczna impreza i właściwie wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że na pierwszym piętrze Klaus urządził sobie prawdziwą rzeź. Jak maszyna, wypijał z tańczących dziewczyn krew, nie zostawiając w nich ani trochę życia.

Kol uśmiechnął się z podziwem, widząc, jak po podłodze walają się dziesiątki, a może nawet i setki ciał, położonych jedno na drugim. Z trudem przedarł się przez tłum oszalałych kobiet, rządnych uwagi jego brata.

– Elijah wpadłby w szał, gdyby to wszystko zobaczył – stwierdził Kol, opierając się o ścianę. – Całe szczęście, że go tu nie ma.

Mikaleson zaśmiał się głośno i podszedł, aby uściskać swojego najmłodszego brata.

– Czyżbyś odnalazł mnie, aby przyłączyć się do zabawy?

– Niestety, ale dobrze wiesz, z jakiego jestem tutaj powodu. Musisz wracać. Nasza siostrzyczka wychodzi za mąż.

Niklaus nie odezwał się, zamiast tego złapał butelkę whisky i upił kilka dużych łyków.

– A więc jednak. Stefan naprawdę lubi pakować się w kłopoty, nie sądzisz? Nie można mu jednak odmówić faktu, że jest naprawdę wytrwały. Mimo wszystko będę musiał z nim porozmawiać o naszej kochanej siostrzyczce. Ale zanim to się stanie... chyba nie pozwolisz, aby taka ilość jedzenia się zmarnowała? – zapytał Klaus z błyskiem w oku.

Kol Mikaelson pokręcił głową, uśmiechając się szeroko. To byłoby czyste marnotrawstwo.

A on nie znosił marnować pożywienia.


____________________________________ 

Wiem, wiem. Rozdział miał być w sobotę, a teraz mamy środę (no dobra czwartek za kilka minut), ale musicie mi wybaczyć. Znowu wpadłam w manię oglądania seriali tym razem zakochałam się całkowicie w Doctorze Who. David Tennant jest cudownym aktorem. W ogóle nie mogę zrozumieć dlaczego tyle zwlekałam z oglądaniem tego serialu. Dobra, kończę. Mam nadzieję, że jeszcze tutaj ktoś jest. ;) 
Pozdrawiam.

9 komentarzy:

  1. PIERWSZA!
    Tyle czekałam i wreszcie się doczekałam. <3 Balanga Klausa najelpsza w tym rozdziale. I ach, Kol! Mój Kol Mam nadzieję, że znajdziesz mu tam jakąś fajną laskę ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tak. Mi też się podoba. Mój ulubiony fragment. :D Kol, Kol <3 Postaram się. Obiecuję!

      Usuń
  2. fantastyczny blog, dodaję go do ulubionych!
    - a.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział. Bardzo ładnie napisany. Jak widać Klaus ma ambitne plany na zapomnienie o Caroline. Jak przeczytałam, że tam były tłumy blondynek to zaczęłam się śmiać. XD To pewnie według niego miało pomóc mu ją nienawidzić, ale tylko jeszcze bardziej przypomina mu o niej. Z pewnością się zdziwi jak zobaczy Caroline w Nowym Orleanie. Kurde szkoda że Candice nie dadzą roli w spin-offie. No ale mam twoje bloga ;P Tyle wystarczy. c;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, bardzo ambitne XD W końcu to Klaus. On ma te swoje metody :D Wiem, wiem :c Chociaż może pojawi się z raz w TO, ale na pewno nie w pierwszym sezonie ;/

      Usuń
  4. Hej, hej. Wpadłam tutaj bo reklamowałaś się na Pragnieniach i oczywiście się nie zawiodłam. Pamiętniki Wampirów oglądałam kiedyś, ale przestałam na czwartym sezonie. Jakoś tak mi się odechciało, uśmiercili mojego Alaricka. Ale ostatnio był ten 11 odcinek 5 sezonu i tak strasznie spodobała mi się scena Klaroline, że miał banana na twarzy jak zobaczyłam, że o nich piszesz.
    No i jak widzę dzięki Bogu nie ma tutaj Hayley, której nie znoszę i Cami - podróbki Caroline. Za to masz plusy.
    I jeszcze coś za co cię kocham. Kol!!!!! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O mój Boże, weź idź z tą Cami i Hayley! >,< Wątek z dzieckiem nie podoba mi się wcale. W ogóle nie lubię jej dlatego nie znajdzie się ona w opowiadaniu. Camille też sobie odpuściłam bo strasznie mnie irytuje.
      Wiem, wiem. Rick ;c Kocham go, a oni go uśmiercili. Jak oni mogli! ;c
      A 11 odcinek był moim zdaniem najlepszy. Co prawda dużo osób narzeka, że poszło to w głębszym kierunku niż miało iść, ale ja jestem zadowolona. I tak więcej nie będzie wątku Klaroline więc co im tam szkodzi.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Już nie mogę się doczekać, kiedy oni się spotkają! *o*

    OdpowiedzUsuń

Jeśli to SPAM to proszę się z nim udać do zakładki "Piwnica". Z góry dziękuje!