Caroline westchnęła cicho i położyła kwiaty na grobie Deborah. Poczucie winy paliło ją od środka. Chociaż wszyscy zapewniali ją, że to nie ona jest winna jej śmierci. Wyłączyła uczucia, aby ratować przyjaciół. Skąd mogła wiedzieć, że Zefira rzuci na nią zaklęcie, dzięki któremu będzie wykonywać wszystkie jej polecenia.
Przed oczami nadal miała ten moment, kiedy bez żadnych skrupułów wyrwała serce Debby. Jej błyszczące oczy, ogniste włosy, wisiorek w kształcie Harpii. Zabiła kogoś kogo kochała, kogoś kto wziął ją pod własne skrzydła, kogoś kto się o nią troszczył.
Kogoś kto był dla niej przyjacielem.
- Brakuje nam cię, Deborah. A to wszystko moja wina... Przepraszam - wyszeptała czując jak w gardle rośnie jej wielka gula. Podniosła się i zobaczyła za sobą Klausa. Uśmiechnął się do niej smutno i bez słowa złapał ją w swoje ramiona. Przytuliła się do niego jakby od tego zależało jej życie. Był całym jej światem, jej miłością. Bez niego nie dałaby sobie rady. Była szczęśliwa, że to właśnie ją pokochał.
- Nie smuć się. Wiesz, że to nie jest twoja wina i że udusiłaby cię, gdyby się dowiedziała, że zamartwiasz się przez nią - powiedział gładząc jej jasne włosy. Caroline westchnęła, na co on uśmiechnął się i zaczął ją delikatnie całować.
- Chodź, na cmentarzu nie wypada - mruknęła po chwili z trudem łapiąc powietrze. Klaus zaśmiał się.
- Myślę, że Debby to nie przeszkodzi. Byłaby szczęśliwa, gdyby nas razem zobaczyła - odparł. Forbes musiała mu przyznać rację.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła? - zapytała wpatrując się w niego.
- To chyba ja powinienem zadać to pytanie. Zrobiłem w życiu tyle złych rzeczy, zabiłem tylu dobrych ludzi. A jednak nasze drogi się skrzyżowały - powiedział uśmiechając się.
- Przestań się nad sobą użalać. Nie jestem lepsza! A teraz chodź tu, panie Mikaelson - wyszeptała ciągnąc go w swoją stronę. W tej samej chwili usłyszeli krzyk jakiegoś mężczyzny, który kazał im stamtąd uciekać i nie miziać się w miejscu publicznym. Oboje zaśmiali się i wybiegli z cmentarza.
- Klaus?
- Tak, kochanie?
- Mam do ciebie pytanie.
- No to pytaj.
- Mogę przedstawiać się jako Caroline Mikaelson? - zapytała z błyskiem w oku. Klaus zaniemówił na chwilę. Wampirzyca zaśmiała się i pocałowała go w usta.
- A ja mogę mówić, że jestem waszym dzieckiem? - usłyszeli oboje. Kol wcisnął się między nich i nadstawił policzek. - A teraz buzi od tatusia i mamusi poproszę.
____________________________________
Konieeeeeeeeec!
Wiecie, że to już mój czwarty zakończony blog? Zazwyczaj brałam się za pisanie ff o tematyce Potterowskiej dlatego historia o Klausie i Caroline było dla mnie sporym wzywaniem. Nie wiedziałam jak poradzę sobie w tematyce wampirów, ale myślę, że nawet nieźle mi wyszło. :D
Chcę podziękować z całego serca wszystkim komentującym. Wasze słowa zawsze podnosiły mnie na duchu i sprawiały, że zabierałam się do pisania rozdziałów z wielkim uśmiechem.
Nie wiem czy jeszcze napiszę coś o TVD. Może kiedyś. Nigdy nic nie wiadomo. Na razie powracam do pisania o tematyce Potterowskiej, a tak dokładnie to o Huncwotach. Zastanawiam się też nad założeniem jeszcze jednego bloga tym razem o Dramione. Bardzo możliwe, że ruszy za jakiś tydzień lub dwa. :D